Jarosław Cecherz opowiedział w telewizji Polsat o swojej walce z koronawirusem. Ze słów byłego piłkarza wynikało, że była to długa i pełna dramatu walka, którą jednak na szczęście zakończył zwycięstwem. Obecnie czuje się już dobrze.
- Szkoda, że w USA już wcześniej nie wprowadzono takich ograniczeń, jakie mają miejsce w Polsce - powiedział. - Wówczas na pewno sytuacja byłyby inna.
Odczuwałem wszelkie możliwe symptomy choroby: ogólne osłabienie - dodał były widzewiak. - Miałem bóle głowy, wysypki. Walczyłem z bardzo wysoką temperaturę i kaszlem. Jest tak duszący, że człowiek się obawia, że może się udusić. Wtedy poddałem się badaniom. Problemem było to, że dzieci były ze mną w domu. Noc poprzedzającą wyjazd do szpitala to był apogeum choroby.
Były widzewiak, którego brat Przemysław był trenerem w Widzewie, mieszka w Lake Forest, 30 mil od Chicago. Prowadzi szkółkę piłkarską Lake Forest Soccer Association dla dzieci w wieku 6-14 lat.
Jarosław Cecherz w Widzewie grał z przerwami w latach 1988-92. Do Widzewa trafił już w wieku 17 lat. To było dla niego duże wyróżnienie. - Grałem z zawodnikami, którzy byli wcześniej na mistrzostwach świata w Hiszpanii. Marek Dziuba czy Wiesław Wraga to przecież nazwiska, które budowały również wielki Widzew - wspominał.
Zadebiutował w derbach, a kilka lat później udało mi się nawet strzelić bramkę przy al. Unii. Miało to miejsce jednych z najbardziej szalonych derbów Łodzi na stadionie al. Unii, zakończonych wynikiem 3:3, zdobył trzecią bramkę dla Widzewa.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?