MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Łódzkie. Kto jest kim w niewybranym zarządzie województwa i jaki układ go wykreował. ANALIZA

Marcin Darda
Marcin Darda
Koalicja Obywatelska wprowadziła do łódzkiego sejmiku dwunastu radnych, blisko trzecią jego część. A w pięcioosobowym zarządzie województwa będzie mieć tylko marszałka. Oczywiście jeśli wynegocjowany z trudem i opóźnieniem układ personalno-partyjny przetrwa do 11 czerwca
Koalicja Obywatelska wprowadziła do łódzkiego sejmiku dwunastu radnych, blisko trzecią jego część. A w pięcioosobowym zarządzie województwa będzie mieć tylko marszałka. Oczywiście jeśli wynegocjowany z trudem i opóźnieniem układ personalno-partyjny przetrwa do 11 czerwca Grzegorz Gałasiński
Koalicja Obywatelska wprowadziła do łódzkiego sejmiku dwunastu radnych, blisko trzecią jego część. A w pięcioosobowym zarządzie województwa będzie mieć tylko marszałka. Oczywiście, jeśli wynegocjowany z trudem i opóźnieniem układ personalno-partyjny przetrwa do 11 czerwca

Komedia pomyłek. Łódzkie wciąż bez nowego marszałka i zarządu

Do wyboru marszałka i nowego zarządu województwa nie doszło ani 7 maja, ani 9 maja, ani 21 maja. To efekt negocjacji, przez samych koalicjantów w kuluarach nazywanych momentami kłótnią, a także wynik partyjnego powiązania tych wyborów z rozstrzygnięciami w samorządzie dolnośląskim, a wreszcie wynik trącących amatorszczyzną błędów. Pomyłka radnej Magdaleny Werstak (KO), która poparła wniosek PiS o odroczenie sesji, została błyskawicznie przyklepana przez przewodniczącą sejmiku Małgorzatę Grabarczyk (KO), która nie poczekała na zgłoszenie błędu w głosowaniu i ogłosiła przerwę do - jak chciał klub PiS - 11 czerwca.

To była samobójcza wręcz porażka nie tylko wizerunkowa, bo skład zarządu przed tym głosowaniem był między koalicjantami z KO, Trzeciej Drogi (PSL/PL 2050) i Lewicy (tzw. Koalicja 15 Października) już dogadany. Według naszych informacji, potwierdzonych w kilku źródłach, zarząd województwa ułożono tak:

  • Joanna Skrzydlewska (KO) - marszałek województwa
  • Piotr Wojtysiak (PSL) - wicemarszałek
  • Agnieszka Ryś (PL 2050) - wicemarszałek
  • Artur Ostrowski (Lewica) - członek zarządu
  • Artur Bagieński (PSL) - członek zarządu

To układ wynegocjowany tuż przed wejściem na salę przed tym katastrofalnym głosowaniem. Wcześniej, przez dwa tygodnie w grze była Marta Grzeszczyk jako kandydatka na członka zarządu zgłoszona przez PL 2050, którą utrącono na ostatniej prostej. Ma wielu wrogów, jej kandydatury nie akceptował Artur Bagieński, radny TD z PSL, były wicemarszałek. Jego zdanie w sytuacji przewagi Koalicji 15 Października tylko jednym głosem nad PiS w sejmiku, znaczy dużo, tym bardziej, że Marta Grzeszczyk radną nie jest, a Bagieński oparł się próbom przekabacenia na stronę PiS, bo to jego najczęściej próbowano korumpować - PiS potrzebuje jednego głosu by przejąć władzę w sejmiku, a Bagieńskiemu proponowało posadę marszałka. Grzeszczyk nie spodobała się również łódzkiej części klubu KO, bo pamiętano jej udział w przewrocie w PO w Radzie Miejskiej Łodzi i późniejszą obecność w PiS, które zresztą potem porzuciła z hukiem. W jej miejsce weszła Agnieszka Ryś, radna z Działoszyna, jedyna zresztą którą w sejmiku ma PL 2050. Z zarządu odpadła też wcześniej przymierzana do roli wicemarszałka Magdalena Spólnicka, radna KO z Radomska która ostatecznie ma kandydować na wiceprzewodniczącą sejmiku. KO ma dostać także stanowisko drugiego wiceprzewodniczącego sejmiku dla Magdaleny Werstak, tej samej, która wcisnęła niewłaściwy przycisk. Elementem tego dealu jest zatem brak PSL w prezydium.

Kulisy rozgrywki u ludowców

Artur Bagieński we wcześniej negocjowanej wersji zarządu z Piotrem Wojtysiakiem z PSL w roli marszałka, pod uwagę brany nie był, zatem uchodzi za tego, który politycznie - i zapewne materialnie - też ugrał swoje. A może i ugrał więcej - utrzymanie się w swoim okręgu przed kolejnymi wyborami. Nie jest tajemnicą, że Dariusz Klimczak, minister infrastruktury proponował mu intratną posadę w zarządzie Polskiej Grupy Zbrojeniowej za złożenie mandatu radnego. Po co? Bo wówczas do sejmiku wszedłby młodszy brat Klimczaka - Piotr, kandydat z kolejnym wynikiem na liście TD w okręgu nr 5. Bagieński jest nie w ciemię bity, mandatu nie złożył. A z posadą w zarządzie województwa utrzymanie pozycji w okręgu przyjdzie mu mniejszym nakładem sił.
Lewica? Też zadowolona. Ma w tym układzie jednego radnego, a dwa stanowiska. Radny Piotr Bors ma zostać wiceprzewodniczącym sejmiku, a miejsce w zarządzie dostanie kandydat spoza sejmiku - Artur Ostrowski - były piotrkowski poseł SLD, wcześniej wicewojewoda łódzki.

Pytanie, kto jest zwycięzcą nowego rozdania w zarządzie województwa - o ile ten projekt utrzyma się do 11 czerwca - byłoby niewłaściwie zadane. Należy raczej zapytać, dlaczego jest nim Dariusz Klimczak, a nie Cezary Grabarczyk. Klimczak ma tylko czwórkę radnych przy dwunastu KO, ale razem z PL 2050 aż trzy miejsca w zarządzie. Czy to bez znaczenia, skoro KO ma mieć marszałka?

Stanowisko marszałka, czyli "emanacja, prawdziwy symbol władzy"

Oczywiście skoro na Dolnym Śląsku po marszałka sięgnęło PSL, to w Łodzi należało się spodziewać marszałka z KO. Ale, że będzie to jedyna posada w zarządzie dla tego klubu? Jeśli cofnąć się do wyborów samorządowych w 2014 roku, to można natrafić na ślad podobnego konceptu. Wówczas znakomity wynik w wyborach sejmikowych wykręciło PSL, do dziś mówi się zresztą, że tylko dzięki pierwszej stronie w książeczce do głosowania. Ale nie w tym rzecz. PO, bo wówczas Koalicja Obywatelska jeszcze nie istniała, szykowała się wówczas do drugiej kadencji z rzędu w łódzkim sejmiku pod rękę z PSL, którego klub liczył aż ośmioro radnych. Klimczak cisnął wówczas w negocjacjach o posadę marszałka, a w eter szedł przekaz, że "nie odpuści". Odpuścił, a efekt był taki, że PSL dostało dwóch wicemarszałków i członka zarządu, a PO marszałka i członka zarządu. Klimczak, Skrzydlewska i Bagieński świetnie to pamiętają, bo pracowali w tamtym zarządzie jako zastępcy marszałka Witolda Stępnia. Skąd taka koncepcja? Otóż dla Cezarego Grabarczyka, wówczas rządzącego regionem PO nieformalnie, w tandemie z Andrzejem Biernatem, stanowisko marszałka województwa dla PO, było - jak wtedy usłyszeliśmy - emanacją, prawdziwym symbolem władzy tej partii w województwie i kompletnie bez znaczenia był fakt, że PO w głosowaniach na zarządach województwa była zakładniczką trójki z PSL. Matematyki nie da się przecież oszukać, ale chodziło głównie o wizerunek partii na zewnątrz. Zdaje się, że w ten sam sposób mógł pomyśleć ten obecny duet zarządzający regionem łódzkim PO - Grabarczyk / Cezary Tomczyk, wiceminister obrony narodowej, szykowany zresztą na nowego szefa regionu.

Radni Trzeciej Drogi dokarmieni i dopieszczeni

Inna sprawa, że Klimczak też musiał negocjować bardzo wysoko. PSL nie dostał stanowiska wojewody, a po raz pierwszy w historii gdy w sejmiku jest przy władzy, nie ma także stanowiska przewodniczącego sejmiku. Czy, nawet w sensie wizerunkowym, Klimczak tę rozgrywkę przegrał? Nie, bo w PSL liczy się co innego. Politycy ludowców muszą mieć służbowe telefony, samochody i pokazywać z tymi atrybutami władzy w terenie, u swoich wyborców - to kluczowy symbol skuteczności w tym folklorystycznym typie myślenia o polityce. A przy tym, jeśli ten układ zarządu się utrzyma, PSL będzie mieć większy niż się wcześniej zapowiadało, wpływ na obsadę marszałkowskich departamentów, spółek, zarządów szpitali, a obsada stanowisk to przecież koronna dyscyplina PSL. Trójka radnych TD została zatem dobrze dopieszczona i dokarmiona, a ten czwarty Adam Nowak i tak ma się nieźle, bo jest wiceministrem rolnictwa.

Cezary Grabarczyk też kogoś ograł...

Choć z sejmikowego klubu KO dobiegają sygnały, że nowy układ zarządu jest pyrrusowym zwycięstwem, to i Cezary Grabarczyk też z kimś wygrał - z Hanną Zdanowską, prezydent Łodzi i szefową łódzkiego koła PO. Ich konflikt jest już nawet nazbyt widoczny i przekłada się także na sejmik. Zdanowska oczywiście na zarządzie regionu poparła marszałkowską rekomendację dla Skrzydlewskiej, co wiadomo stąd, że poparcie było jednogłośnie. Ale jednocześnie Zdanowska jej dwór mocno naciskali, by do zarządu trafił Maciej Riemer, dyrektor departamentu ekologii i klimatu w łódzkim magistracie, bliski współpracownik prezydent Łodzi. Ba, w długi majowy weekend poprzedzający głosowanie na zarządzie regionu, pojawiły się nawet spekulacje, że to Riemer będzie marszałkiem. Ostatecznie przegrał nawet głosowanie na szefa sejmikowego klubu KO. Z kolei radna Monika Malinowska-Olszowy z ekipy posła Pawła Bliźniuka, też popierana przez Zdanowską, przegrała - choć tylko jednym głosem - z Małgorzatą Grabarczyk głosowanie rekomendacji na przewodniczącą sejmiku. Dla Malinowskiej-Olszowy została tylko funkcja wiceprzewodniczącej klubu.

Czy ten właśnie układ personalny zarządu województwa będzie głosowany 11 czerwca? Z jednej strony wydaje się, że PSL tego nie odpuści, z drugiej według naszych nieoficjalnych informacji w porozumieniu podpisanym przez całą piątkę z zarządu widnieje zobowiązanie, iż mają zostać wybrani 21 maja, do czego jak wiemy, nie doszło. Istnieje więc furtka do zmian, poza tym - kto wie - układankę może zmienić Donald Tusk, albo czerwcowe eurowybory. Joanna Skrzydlewska jest w trudnej sytuacji wizerunkowej - jest faworytką do objęcia posady marszałka, jednocześnie kandyduje do europarlamentu, a elekcja już za dwa tygodnie. W przestrzeni publicznej już się pojawiają zarzuty, że "ciągnie dwie sroki za ogon". Tymczasem nikt takich gromów nie rzuca pod adresem Piotra Wojtysiaka, kandydat na wicemarszałka, który też kandyduje z listy TD do Brukseli. Niewielu jednak bierze pod uwagę specyfikę tych wyborów i ordynacji. Skrzydlewska ma nr 2 na liście i małe szanse na euromandat w sytuacji gdy w ogóle nie prowadzi kampanii - jakby zależało jej tylko na zarządzie województwa. Z drugiej strony będzie musiała na ostatniej prostej jakąś kampanię zrobić, bo swoje głosy musi zebrać dla listy, by wypchnąć do Brukseli jej lidera. Dziś sondaże mówią o dwóch euromandatach dla Łódzkiego: dla PiS dla KO. W przypadku tej drugiej listy największe szanse ma nr 1 na liście, czyli Dariusz Joński.

Ile ze swej pozycji politycznej Joanna Skrzydlewska zawdzięcza ojcu?

Jest też trzecia strona: zdaje się, że biorąc pod uwagę ambicje partyjne i indywidualne, ten układ zarządu zdaje się być optymalnym. Skrzydlewska jako marszałek nie jest faworytką dworu Hanny Zdanowskiej, ale obie panie mają dobre relacje i Łódź w polityce urzędu marszałkowskiego po pięciu latach posuchy polityki PiS, byłaby wreszcie zauważona. Dwór prezydent Łodzi Skrzydlewskiej w roli marszałka się jednak obawia. Powód? Zbuduje tak silną pozycję, że za pięć lat weźmie prezydenturę Łodzi. Zdanowska co prawda kandydować nie będzie, jednak jej zaplecze chce wykreować kogoś sobie powolnego. A Skrzydlewska, choć od lat we własnym środowisku mierzy się zarzutami, że swą obecną pozycję zawdzięcza ojcu, w Łodzi wpływowemu biznesmenowi, to jak na warunki PO, jest bardzo niezależna, co definiuje ją jako zdystansowaną od partyjnych gierek. Ma największe doświadczenie w sejmiku po stronie Koalicji 15 Października, nie uprawia polityki na zasadzie polaryzacji, umie się dogadać nawet z PiS, co przy jednym mandacie przewagi nad tym klubem w sejmiku, może być bardzo opłacalne dla nowej większości. O ile oczywiście układ się do czasu wyborów marszałka nie zmieni i nikt się w głosowaniu nie pomyli.

Koalicja Obywatelska wprowadziła do łódzkiego sejmiku dwunastu radnych, blisko trzecią jego część. A w pięcioosobowym zarządzie województwa będzie mieć tylko marszałka. Oczywiście jeśli wynegocjowany z trudem i opóźnieniem układ personalno-partyjny przetrwa do 11 czerwca

Łódzkie. Kto jest kim w niewybranym zarządzie województwa i ...

od 7 lat
Wideo

Jak politycy typują wyniki polskiej reprezentacji?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koluszki.naszemiasto.pl Nasze Miasto